W oczekiwaniu na odkrycie
Z wierszami Alicji Pierzchały zetknąłem się niespełna rok temu. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że z reguły surowo i krytycznie oceniam literaturę. Utwory tej młodej piszącej zaskoczyły mnie i nie przestają zaskakiwać do dzisiaj. Moje zaskoczenie jest tym większe, że Pierzchała ma 17 lat, więc jest w okresie, w którym ci, którzy sięgają po pióro, wrzucają do jednego kotła młodopolszczyznę wraz ze Staffem czy Gałczyńskim, doprawiając to czasami Wojaczkiem. Powstają z tego podręcznikowe przykłady grafomanii. Tutaj mamy do czynienia z czymś zupełnie innym. Mamy do czynienia z prawdziwym talentem. Wybrałem trzy, niezbyt długie wiersze do tego szkicu. Mam nadzieje, że na ich przykładzie uda mi się przedstawić moją tezę o wielkim talencie, jaki znalazł się w tej nastolatce.
„Sen” – jest wierszem białym, zbudowanym z trzech nieregularnej długości strof. Zalicza się do liryki bezpośredniej, podmiot liryczny wyraźnie utożsamia się z autorką. Ze względu na typ wyrażanych przeżyć, mamy do czynienia z liryką refleksyjną. Środki stylistyczne użyte w wierszu to: metafory: „dłonie mą poduszką”, epitety rzeczownikowe”brat śmierci”, „godzina duchów”, i przymiotnikowe : „miły”, onomatopeja: „wybije godzina”, personifikacja: „brat śmierci mój miły”.
Wiersz rozpoczyna się metaforą „dłonie mą poduszką”. Podmiot liryczny daje do zrozumienia odbiorcy, że nie posiada poduszki, a zastępują mu ją dłonie. Powstaje obraz podmiotu, który złożył dłonie, położył na nich głowę. Dalsza część strofy:
wtapiam się w ich ciepło
już czeka na mnie
po drugiej stronie zwierciadła
brat śmierci mój miły
Autorka metaforycznie przedstawiła zasypianie jako wędrówkę na drugą stronę zwierciadła, które symbolizuje inny świat, jest granicą pomiędzy życiem, jawą a snem i śmiercią. Dłonie pełnią funkcję poduszki, dają ciepło, podmiot „wtapia się” w ten stan, zasypia. Sen jest „bratem śmierci”, Pierzchała podkreśla, że pomiędzy snem a śmiercią granica jest bardzo niewielka. Zarówno śmierć, jak i sen zostają upersonifikowane, są rodzeństwem. W drugiej strofie czytamy:
siedzę na jego rzęsie
pewnie porwie mnie gdzieś daleko
Bohaterka powierza się we władanie snu, przypuszcza, że zostanie porwana do świata marzeń sennych, więc w głąb samego snu. Na razie siedzi na rzęsie, więc porwanie może nastąpić do wnętrza snu, który przecież jest upersonifikowany, czyli posiada cechy ludzkiej istoty. Ostatnia strofa jest prośbą do niedokładnie określonych postaci:
zaraz wybije godzina duchów
więc proszę nie każcie mi wracać
pytałam –
mogę tu jeszcze zostać
„godzina duchów” to oczywiście północ, czyli połowa nocy. Bohater liryczny prosi, żeby go nie budzić, „nie kazać mu wracać” do realnego świata. Ostatnie wersy to jakby usprawiedliwienie swojej prośby, podmiot podkreśla, że pytał wcześniej czy może zostać. Zostać we śnie…
„Nadzieja” – podobnie jak „Sen”, zbudowana jest z trzech nieregularnej długości strof. Wiersz zalicza się do liryki pośredniej, sytuacyjnej. Autorka opisuje pewną, konkretną sytuację. Ze względu na typ wyrażanych przeżyć jest to liryka refleksyjno-filozoficzna. Wśród zastosowanych środków stylistycznych, pojawiają się metafory: „w sercu/ kwiat”, epitety: „dno bezgranicz-ne” „starsza”. Utwór rozpoczyna się od opisu:
w łachmanach
starsza kobieta w dłoni ściska
ziarenko słonecznika
Druga zwrotka jest już opisem bohaterki lirycznej od strony duchowej:
w jej duszy dno bezgraniczne
w sercu
kwiat eukaliptusa
Wywnioskować można, że „starsza kobieta” jest samotna, odczuwa pustkę. Istnieje bowiem w niej dno, które nie ma granic. Zaś w sercu posiada „kwiat eukaliptusa”. Eukaliptus jest wiecznie zielony, występuje przede wszystkim w Australii. Zieleń jest kolorem nadziei, a więc analogia do tytułu jest oczywista. Ostatnia strofa:
wzniosła wzrok na niebo nie było Boga znów odłożył ich spotkanie na później
Kobieta patrzy w niebo, szukając nadziei w religii. Jednak tam jej nie znajduje, ponieważ Bóg „znów odłożył ich spotkanie nie później”. Ostatni wers jest bardzo wymowny – tak jakby nadzieja zależała od Boga, a ten jednak postanawia dać tej kobiecie nadzieję kiedy indziej, w innym terminie. Wiersz ma w gruncie rzeczy wymowę ironiczną.
„*** doszukuję się smaku” – wiersz również zbudowany jest z jest z trzech nieregularnej długości strof. Zalicza się do liryki bezpośredniej, podmiot liryczny utożsamia się z autorem. Ze względu na typ wyrażanych przeżyć jest to liryka refleksyjna. Wśród zastosowanych przez autorkę środków stylistycznych znajdziemy metafory: „czekam koloru”, „dłonie wiecznego/ niedowidzenia”, epitety: „twardej”, „kolorowych”, wiecznego”, pytania retoryczne: „czy jest w tym/ choć odrobina sensu?”
Pierwsza strofa utworu:
doszukuję się smaku
w twardej czekoladzie
w kolorowych kwiatach
czekam koloru
Podmiot liryczny szuka smaku w twardej czekoladzie i oczekuje zobaczenia koloru w kolorowych kwiatach. Można więc wywnioskować, że jest nieszczęśliwy, zagubiony skoro nie widzi koloru kwiatów, które już są kolorowe i szuka smaku czekolady, która zazwyczaj posiada bardzo wyraźny smak. Kolejna strofa przynosi pytanie retoryczne:
lecz czy jest w tym
choć odrobina sensu?
Bohater liryczny samemu sobie zadaje pytanie o sens tego, co robi, o sens szukania i czekania. W ostatniej strofie pojawia się dość enigmatyczna odpowiedź:
z pewnością
tylko dla tych
którzy otarli się
o dłonie wiecznego
niedowidzenia
Szukanie smaku i oczekiwanie koloru, które mogą symbolizować sens ludzkiego życia, ma sens, wg autorki, „tylko dla tych/ którzy otarli się/ o dłonie wiecznego/ niedowidzenia”. Czym jest „wieczne niedowidzenie”? Sadzę, że jest to Bóg.