Współczesna młodzież akademicka wobec kultury i sztuki

Jeśli łączymy młodzież akademicką z kulturą i sztuką, przychodzi nam na myśl pierwsze hasło, a mianowicie – KULTURA STUDENCKA.

Według Wolnej Encyklopedii „Wikipedia” – kultura studencka to zwykle amatorska działalność w dziedzinie poezji, piosenki, kabaretu i estrady, ale niektórzy wykonawcy kontynuują ją potem zawodowo. Wiążą się z nią także takie charakterystyczne zjawiska, jak poezja śpiewana i masowa piesza turystyka górska.

Tylko co dziś się za tym kryje? Najczęściej spotykaną odpowiedzią na pytanie, czy istnieje coś takiego jak „kultura studencka”, można uzyskać odpowiedź, że prawdziwa kultura studencka istniała – w przeszłości. W tej chwili przechodzi pewien kryzys. Możliwe, że jest to spowodowane ogólnym kryzysem duchowości.

Kilkanaście lat temu z pojęciem studiowania wiązało się nierozerwalnie roztrząsanie problemów egzystencjalnych i społecznych, poszukiwanie własnych wartości, próba znalezienia w życiu jakiegoś miejsca dla siebie. Kiedyś kultura studencka przyciągała, bo ci, którzy grali w uczelnianym teatrze albo śpiewali w chórze, mogli w ramach promocji regionu wyjechać za granicę, znaleźć sensowną, jak na tamte czasy, pracę i nie dać się pożreć powszechnemu przygnębieniu. A dziś? Po wejściu Polski do Unii Europejskiej wyjechać za granice jest już dużo łatwiej i nie są nam do tego potrzebne akcje kulturalne. Dzisiejsza kultura studencka widziana jest w czarnych barwach: garstka pasjonatów zagubionych wśród komercji, ciekawe inicjatywy konające z niedoinwestowania.

Studentom pytanym o ich kulturę nierzadko plącze się język. Nie bardzo chcą i potrafią o tym rozmawiać. Zdolni i chętni do uczestnictwa w kulturze nie zawsze mają gdzie się podziać. Z kulturą studencką wiążą się nieodłącznie kluby studenckie. Stały się one szkołą menadżerów. Coraz więcej w nich organizatorów, którzy uczą się przygotowywać imprezy, koncerty. Coraz mniej animatorów, młodych zespołów muzycznych czy teatralnych. Dzisiejszym klubom studenckim zarzuca się komercjalizację, brak ciekawych propozycji kulturowych, a nade wszystko – brak atmosfery do alternatywnych działań. Kluby studenckie coraz częściej przechodzą w ręce prywatnych inwestorów, którzy mecenasami kultury najczęściej nie są.

Coraz więcej ludzi chce się kształcić. Docenienie znaczenia edukacji to jedna z najważniejszych zdobyczy nowych czasów. Tak naprawdę potrzebę uczestnictwa w kulturze należy w ludziach wyrabiać od najmłodszych lat. Ktoś, kto w szkole średniej cały wolny czas spędzał na dyskotece, w chwili otrzymania indeksu nie zapragnie nagle stworzyć akcji kulturalnej czy wziąć w niej udziału.

Uczelnie wyższe mają w swych pieleszach różne ciekawe inicjatywy, które przy pragmatycznym podejściu studentów do samego studiowania, gubią się w tłumie. Studenci coraz mniej interesują się kulturą studencką, aspirują do dorosłości, starają się jak najwcześniej ustawić w życiu.

Dzisiejszy student swój wolny czas spędza przesiadując w pubie, ze znajomymi, przed TV lub serfując po Internecie. Wszystko to, w sposób bardziej konsumpcyjny i rozrywkowy, niż intelektualny. Czy tylko tym powinien żyć młody człowiek? A może sami studenci chcą właśnie dyskotek i taniego piwa, bo są zmęczeni pracą i planowaniem kariery, mają gdzieś przyglądanie się efektom twórczych mąk kolegów z tzw. alternatywnego środowiska – którym to mianem są nazwani studenci działający np. w teatrach, kabaretach, kołach naukowych czy stowarzyszeniach studenckich?

Student, zapytany o akcje kulturalne na jego macierzystej uczelni wymienia kilka, w tym Juwenalia. Święto żaków jest kojarzone przede wszystkim z koncertami gwiazd, stają się po prostu częścią masowej kultury, a ich główną atrakcją staje się możliwość napicia się dużej ilości sponsorowanego taniego piwa. Jednak nie możemy być aż tak bardzo krytyczni.

Nie możemy powiedzieć w 100%, że kultura studencka nie istnieje, że nie ma miejsc w których można spotkać studentów rozmawiających o filozofii i sensie życia, czy omawiających ostatnio widziany film na Dyskusyjnym Klubie Filmowym. Chociaż zdaniem samych studentów ich kultura czasem zależy od miejsca studiowania. Rozgraniczają duże ośrodki akademickie takie jak Wrocław, Kraków, Warszawa czy Poznań. Mimo że każde z tych miejsc ma swoją historię i swoje tradycje, można i tam napotkać tak zwany marazm kulturalny wśród studentów. Tak naprawdę własna aktywność jest dużo ważniejsza niż miejsce zamieszkania.

Rozeznanie środowiska studenckiego, zbadanie i umiejętność dotarcia do młodzieży akademickiej, powinno być chlebem powszednim dla animatorów, prezesów Kół Naukowych i rektorów Wyższych Uczelni. Niezależnie od tego, czy na danej uczelni wyższej są kierunki techniczne czy humanistyczne, powinno się umożliwić młodym ludziom pokazanie swych dzieł materialnych i myślowych na zewnątrz. Możliwe, że potrzebny będzie większy wkład instytucji samorządowych czy innych organów, ale warto pozwolić młodym ludziom na pokazanie się. Czasem danie możliwości powoduje, że inicjatywy ze strony studentów wychodzą samoistnie.

Od dawien dawna istniała kultura wśród braci studenckiej. Należy pamiętać, że ma ona swoją bogatą historię. Każdy student należy do bardzo specyficznej i wyróżnionej społeczności. Ducha studenckiego można spotkać jeszcze w wielu miejscach. Nie możemy zatwardziale twierdzić, że kultury studenckiej nie ma. Ona istnieje, może w mniejszym rozmachem jest propagowana, ale ma swoje miejsce na uczelniach wyższych. W tłumie studenckim zawsze znajdą się pasjonaci, aktywiści, chcący tworzyć kulturę.

Podejście studentów do tego typu aktywności musi wiązać się z chęcią tworzenia czegoś innego, wymagającego chwili uwagi i pracy. Przecież samo się nie zrobi. W przeprowadzonej ankietach wśród studentów wynika, że większość z nich (około 87%) chętnie zorganizowałoby akcje kulturalną.

Najczęściej wymienianymi formami są: – koncerty – wernisaże – wystawy – akcje charytatywne

Wynika z tego, że młodzież akademicka jest chętna do współtworzenia kultury. Dlaczego więc tak słabo angażuje się w tego typu przedsięwzięcia? Można doszukiwać się różnych powodów dekadenckiego podejścia do sztuki i kultury. Główną bolączką jest zapewne niedofinansowanie ze strony uczelni czy państwa. Wiadomo, że tego typu akcje zazwyczaj potrzebują swojego mecenasa. Odczuwamy jednak ich brak lub przymus komercjalizacji poczynań artystycznych, co zazwyczaj kłóci się z ideą artystów. Jeśli już są środki finansowe na cele kulturalne to wydawane są w sposób nieudolny. W ankiecie zapytano studentów, jak oceniają wykorzystanie środków finansowych przeznaczonych na akcje kulturalne przez władze w ich miejscowości. Trzykrotnie częściej padały odpowiedzi na niekorzyść władz.

Czym jest sztuka dla młodego pokolenia studentów? To wg nich relacja pomiędzy artystą, jego dziełem a odbiorcą. Student to wybredny odbiorca – szukający czegoś więcej niż klasycznych kanonów, ale również konsument. Konsument chcący, aby traktowano go jako „pana i władcę”. Wyznaje typowe dla konsumpcji prawo – „płacę, więc wymagam”. Może wydawać się, że tego typu konsument kultury jest dobrym odbiorcą sztuki. Jednak czy aby na pewno? Czy w takiej relacji istnieje miejsce dla amatorów i alternatywnego świata sztuki? Konsumpcja kojarzona jest z czymś masowym, łatwym i przyjemnym.

W taki oto sposób współcześni żacy odbierają sztukę. Znajdziemy na pewno wśród całej społeczności studenckiej takich ludzi, dla których ważną i priorytetową jest Kultura przez duże „K”. Będzie ich garstka, ale ta grupa daje nadzieję na przyszłość, że kultura studencka nie umrze tak szybko…

Agata Katarzyna Snowyda, Paweł Sozański