Dwie premiery

26 kwietnia na Scenie Teatralnej „Graal” odbyły się dwie premiery teatralne. Tak się złożyło, że obydwa przedstawienia wiele łączy, ale i też wiele dzieli z różnych zresztą powodów.

Łączy je po pierwsze osoba reżysera.

Po drugie obydwa spektakle grane są na dużej scenie (przypominam bywalcom Sceny Teatralnej „Graal”, że dotychczas oglądaliśmy przedstawienia wystawiane na scenie zamkniętej, kameralnej).

Po trzecie tworzywem literackim tych przedstawień jest poezja.

Po czwarte spektakle te budowane są podobnymi środkami teatralnymi.

Po piąte aktorami w obu przypadkach są młodzi ludzie, kilkunastoletni, uczący się w głogowskich ogólniakach, można by rzec, że są to teatry pokoleniowe tych którzy urodzili się pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych.

l to już wszystko jeżeli chodzi o podobieństwa.

Pierwszy spektakl zatytułowany był „Jedna trzecia z Leśmiana” i właściwie nie był to spektakl a raczej miniatura teatralna, zamknięta etiuda sceniczna. Cała etiuda zbudowana była na kanwie wierszy Bolesława Leśmiana wybranych ze zbioru „Łąka”, cyklu „W malinowym chruśniaku”.

Postaci, które oglądamy na scenie nawiązują swoim wyglądem, sposobem poruszania się, swoją innością, do świata niesamowitego, nierealnego, fantastycznego świata leśmianowskiego, są „ślepawym, zjesieniałym zmroczem”, nieludzką zjawą – zwierzem.

W tym niesamowitym świecie pojawia się Ona, czyli dziewczyna, zupełnie ludzka i zupełnie realna. Zjawa – zwierzę i ludzka dziewczyna pragną siebie, swoich ciał, nieokiełznanej miłości. Erotyzm, który tkwi w utworze Leśmiana, erotyzm mroczny, szalony, opętańczy miał być siłą przewodnią tego mini spektaklu. Nie do końca jednak udało się to uzyskać na scenie. Młode aktorki (grały w tym spektaklu tylko dziewczyny) nie udźwignęły warsztatowo odtworzenia na scenie atmosfery i klimatu wiersza Leśmianowskiego. Słowa pochwały należą się za pomysł z rekwizytem – białą płachtą, która była ogrywana bardzo sugestywnie, raz będąc wodą, wiatrem innym razem łożem. Przekorny i z dużym okiem zrobiony jest koniec etiudy. Bowiem sugeruje nam się, że w tym pojedynku erotycznym między „zjawą – zwierzem” a ludzką dziewczyną, Ona wychodzi zwycięsko i pokonuje tego, który „czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa I ciekliną swych mętów po ziemi się snuży”.

Była to pierwsza próba teatralna zespołu, który dopiero od października działa przy III LO. Dlatego z dużym uznaniem należy podkreślić, że sięgnięcie po wspaniałą ale przecież bardzo trudną poezję Bolesława Leśmiana,odczytanie i interpretowanie jej dalekie od przyjętych kanonów szkolnych, szukanie niekonwencjonalnych środków wyrazu aktorskiego i teatralnego, jest jak na pierwszą przygodę teatralną, wysiłkiem dużym i wartym podkreślenia.

Druga premiera teatralna tego wieczoru, była kolejnym spektaklem Teatru „Scena Sytuacji”, który od wielu lat działa w Głogowie i choć wciąż zmienia się zespół, to główna twórczyni tego teatru i reżyser w jednej osobie – Violetta Woźniak, pozostaje mu wierna.

Zastanawiałem się czym tym razem zaskoczy widzów „Scena Sytuacji”, która w większości realizuje przedstawienia niekonwencjonalne – tak było chociażby w przypadku dwóch ostatnich spektakli: „Anatomi Diabła” wg. Waleriana Borowczyka i „Teatru meta-codziennego” wg. Helmuta Kajzara.

Od razu na wstępie muszę przyznać, że zaskoczenie znów było i to od samego początku. Tytuł spektaklu „Zakładnicy” wg. Bruno Jasieńskiego, sięgnięcie po poezję czołowego wprawdzie, ale przecież dzisiaj już zupełnie zapomnianego, polskiego futurysty musi intrygować. Cały spektakl budowany jest po trochę w konwencji happeningu. Dominuje taniec, ruch, gest. Zaskakująca sprawność ruchowa i plastyczna młodych aktorów. Ubrani są w mieszaninę strojów ludowych, które są jednak pastiszem folkloru, menażerią łamiącą wszelkie konwencje. W rytmach muzyki folkowo-reagowej, biesiadnej, disco-polo, pokazują swoją młodość, sprawność, bunt i niezgodę.

Pokazują w koślawym zwierciadle swoją rodzinną, szkolną i polską rzeczywistość. Dużo cytatów, które łatwo rozszyfrować jak np chocholi taniec do piosenki „Pije Kuba do Jakuba” ale też wiele takich, które wypływając ich doświadczeń i obserwacji stąd nie wszystkie do końca czytelne i zrozumiałe. Spektakl ma duże tempo i ekspresję, która balansuje na granicy wytrzymałości. Wycisza tą ekspresję tekst, mówiony dość jednostajnie i mechanicznie

Świat zawisnął na liczbie
jak na belce dźwigara
W każdej linie krzyk pręży się czyjś
Tylko nas, tylko nas jak bezcenne cygara
Zatrzasnęli w szkatułkach bez -wyjść.

Te dwie ostatnie strofy powracają z uporem. Są głosem rozpaczy, buntu? Wolą działania, zgodą na tak? Wszyscy się doskonale bawią. Brawa przy otwartej kurtynie. Młodzież kupuje spektakl; w ciemno. Mnie natomiast nurtuje pytanie, czy rozumieją ten dość bezradny głos swoich rówieśników ze sceny, którzy przez łzy śmiechu, zabawę, zgrywę i kpinę zupełnie serio mówią

Tylko nas, tylko nas jak bezcenne cygara
Zatrzasnęli w szkatułkach bez wyjść.

Zbigniew Rybka
MIT 6(21) – czerwiec 1996r.

1. „Jedna trzecia z Leśmiana”
Teatr z III LO w Głogowie
reż. V. Woźniak

2. „Zakładnicy” Brunona Jasieńskiego
Teatr Scena Sytuacji
reż. V. Woźniak