To były czasy…

Można powiedzieć, że z wielkim sentymentem wspominam czas idei pt: OTPT „Graal”i jej realizacji- przynajmniej z dwóch powodów: PO PIERWSZE- był to czas mojej pierwszej pracy zaraz po Studium, po drugie-w osiedlowej kulturze wyrastał jakiś twór przedziwny na całą Polskę , z którym organ prowadzący (czyli Spółdzielnia) miał trochę problemów, ale myślę, po latach, że i satysfakcji.

Przez cały okres liceum byłam związana z działalnością klubów, amatorskim ruchem teatralnym i wszystkim, co wiązało się szeroko z pojęciem – kultura. Po genialnej, wrocławskiej szkole uczącej zawodu animatorów kultury, moja otwartość na świat kultury była ogromna i zdecydowanie wiedziałam, że właśnie ten zawód chcę „uprawiać”.

Miałam propozycje pracy we Wrocławiu i (jak większośc mi znanych młodych ludzi)zawsze mówiłam, że nie wrócę do Głogowa. Do powrotu przekonał mnie mój instruktor teatralny – Zbyszek Rybka, mówiąc, że ma świetny, autorski pomysł na klub, który będzie znany w całym kraju i że będę zajmować się tym, co kocham, czyli tworzeniem i reżyserią spektakli…..że pozwoli mi na rozwój własny w tej dziedzinie. Rozważałam wszystkie za i przeciw i postanowiłam wrócić, ale nie do mieszkania rodziców, tylko na własne śmieci, do wynajętej tzw. kawalerki tuż obok Graala….(to ważny wątek, później niejednokrotnie służyła ona bowiem jako lokum różnym artystom).

Ruszyliśmy pełni zapału i pomysłów – grupa „wariatów”- jak o nas mówiono. Wszyscy bardzo chcieli działać, każdy w swoim wąskim wycinku zwanym specjalizacją, ale również razem ukierunkowani na wspólny cel pt.”Graal”. W dość szybkim tempie zbudowałam swój pierwszy zespół, który kontynuował tradycję pracy teatralnej w MOKu, zawsze pod tą samą nazwą „Teatr Sytuacji”.Najkrótsza 23 minutowa premiera odbyła się w marcu 1990r i były to fragmenty „Balu w operze” J.Tuwima. Później powstawały kolejne spektakle, monodramy – wygrywaliśmy wszystko, co było do wygrania z naszymi amatorami – aktorami.Odbywały się warsztaty teatralne, na których młodzi adepci pracy w teatrze poznawali techniki gry aktorskiej, budowali etiudy teatralne, zmagali się ze swoim ciałem i robili wiele dla swojego twórczego rozwoju. Przemierzaliśmy wspólnie różnymi środkami lokomocji Polskę, odkrywając uroki przeróżnych małych i dużych miejscowości, poznając fascynujących ludzi, a przede wszystkim ciesząc się sobą!

Oto kilka wypowiedzi z 7 maja 1991r w wywiadzie dla J.L.do Gazety Robotniczej, na pytanie ” Co daje wam praca w „Graalu”?” Sławek Sobociński odpowiedział – „Najpierw odczuwam pracę nad tekstami jako ciężką harówkę, ale kiedy już jestem na scenie – pozostaje tylko przyjemność, o pracy się zapomina. Daje to masę radości” . Konsuela Gołębiewska – „Przede wszystkim dobrą zabawę, ale i pewność siebie, i odwagę.Wybieram teksty, w których mogę wykrzyczeć swoją agresję i kokieterię….”, inna świetna moja wychowanka, od lat mieszkająca we Włoszech Natalia Rybarczyk, mówiła tak: „Kobiety są czymś więcej niż ciało – mają spryt, są chytre i przebiegłe, teatr wypełnia nam cały wolny czas, nie wiemy, co to nuda”.

„Nowy program – jak pisała Gazeta Robotnicza z 30.09.1991r – stawia na indywidualność, odrębność i wszechstronny rozwój osobowości. Jest również bliski – przez lata zaniedbywanej w naszym kraju edukacji artystycznej rozumianej jako wychowanie przez sztukę, rozwijającej wśród uczestników wiedzę i zainteresowania humanistyczne, przygotowującej do obcowania z wytworami kultury….”

Pomijając w tej wypowiedzi hasła populistyczne i demagogiczne tamtych czasów, ta idea pracy ukierunkowanej na jednostkę towarzyszy mi do dzisiaj. Nie ilość – a jakość. Oto kryteria, którymi w teatralnej pracy twórczej kierowaliśmy się w „Graalu”.

Z czasem stary „Miedziak” czyli „Graal”zrobił się ciasny na naszą mocno kreatywną i artystyczną działalność. Ponadto mniej sprzyjająca część Spółdzielni Mieszkaniowej miała dosyć artystów, co za dużo żarówek palą (i w ogóle po co komu jakiś teatr?). Kiedy Zbyszek Rybka został dyrektorem Moku, co miało miejsce w 1991r., przetrwaliśmy do końca 1993 w siedzibie „Graala”, a później przenieśliśmy się, jako Scena Teatralna „Graal”, do zdecydowanie większego, komfortowego budynku z prawdziwą sceną i ogromnymi – jak nam sie wówczas wydawało- możliwościami.

Znowu powiał wiatr energii – staliśmy się groźni dla połowy przynajmniej kraju, uprawiającej gatunek teatralny czy literacki, bo i ta część twórczości mocno rozwijała sie pod skrzydłami barda Marka Sienkiewicza.

Początek pracy w Moku zaowocował nowymi premierami na tzw. Deskach scenicznych.

16.10.1994r. odbyła się premiera „Anatomii Diabła” wg W.Borowczyka w mojej reżyserii.

W Głogowskim Miesięczniku Kulturalnym MIT Marek Rychlik tak pisał: „Spektakl pełen życia, o dobrym tempie, pełen humoru, o tematyce starej jak świat – oczekiwania rodziców w stosunku do swoich pociech. Oczekiwania te bardzo często mijają się ze stanem faktycznym.Dotyczy to nie tylko kariery szkolnej czy zawodowej, ale również rodzinnej. W sztuce anielica Purea zawodzi Boga i anielski stan stwierdzając, że chce być prostytutką. Diabeł Zero chce się wznieść w przestworza i ani mu w głowie diabelski fach. Z postawy nieziemskich istot wynika wiele zabawnych zdarzeń, które na scenie zostały spotęgowane kostiumami i momentami przerysowaną grą aktorską. To, co w głogowskim spektaklu najważniejsze, to emanujący ze sceny zapał i autentyczna radość z grania. Bawią się młodzi aktorzy i bawi się publiczność .”

Ważną dla mnie premierą, zrealizowaną z ostatnią już ekipą Teatru Scena Sytuacji, był spektakl wg H.Kajzara na podstawie „Teatru meta – codziennego”. MIT (marzec 1995r.,Rym) tak pisał; „Rozważania na temat realcji aktor – widz, teatru jako misterium codzienności dziejące się „tu i teraz”. Aktorzy – nieaktorzy (w spektaklu biorą udział: Bartłomiej Adamczak, Monika Makowska, Hanna Stróżyńska, Agnieszka Wilczyńska, Magdalena Drozd, Joanna Michalik, Piotr Górka) rozmawiają z widzami uświadamiając im rolę, jaką „grają” w teatrze, bawią, skłaniają do refleksji na temat aktorstwa teatralnego i aktorstwa w życiu codziennym (wszyscy nakładamy maski). Jak w krzywym zwierciadle widz może dostrzec samego siebie. Może wreszcie uświadomić sobie, że teatr może się dziać tylko z jego udziałem, a aktor to taki sam człowiek jak on”.

Właściwie już nie musieliśmy wraz z naszymi wychowankami udowadniać, że jesteśmy najlepsi – po prostu tak było.

Wtedy w mojej głowie zrodziła się idea kształcenia naszych „zastępców”, nie rywalizacji, ale współdziałania i wspierania tych, którzy w mieście będą po nas i z nami wieść prym świadomego uczestnictwa w kulturze. Tych, dla których „Graal” będzie historią, pewną ideą i kontynuacją pod jakąkolwiek inną nazwą. Postanowiłam zrobić im miejsce i stać się menedżerem kultury, animatorem innych niż teatralne zdarzeń kulturalnych.

Patrząc na tych moich wychowanków, choćby wspomnianego Bartka Adamczaka i pokolenia jego podopiecznych, widzę, że ta idea pracy z jednostką, z zespołem, z nadwrażliwością, energią ciągle żyje. Jest dla mnie ogromną radością i wielką satysfakcją, że młodzi ludzie- wspomnę o świetnej aktorsko i wrażliwej konstrukcyjnie Alicji Żok- chcą wiedzieć o „Graalu”, drążą i przeglądają spektakle, jakie wtedy zrealizowaliśmy i przygotowali święto tej sceny, w którym mogliśmy uczestniczyć 22 września tego roku.

Ja osobiście mam ogromną satysfakcję, gdyż część moich byłych wychowanków powierza mi teraz swoje dzieci, by i je zarażać twórczą wrażliwością i działaniem parateatralnym- to dowód na to, że Scena Sytuacji przetrwała, a wraz z nią wspomnienia o „Graalu” żyją i będą się rozwijać.

Violetta Woźniak-Rybka