Świadkowie Ideałów

Co jest w życiu naprawdę ważne? Jakie cele stawiamy sobie w naszym szarym życiu, które w swojej całkowitej pewności i braku obawy przed utratą kontroli, staje się oczywiste i nienaruszalne? Świat wokół nas, ten bliski, znany z podwórka, dzielnicy, miasta, stał się statyczny, brak mu niepewności i możliwości zmian, statyczny w sensie bytu, w sensie materialnego istnienia. Nie ma wojen, zaraz, niszczycielskich kataklizmów – to wszystko jawi się nam jak złowroga bajka. Nasi dziadkowie opowiadają o bólu i cierpieniu, o ucisku, nasi ojcowie o trudach totalitaryzmu i braku swobód obywatelskich, słyszymy od nich opowieści pełne bohaterskich czynów ocierających się często o granice życia i śmierci. Dziś, powoli naszą jedyną namiastką ich przeżyć staje się film i gry komputerowe.

Gapimy się namiętnie w monitor próbując doświadczyć heroizmu, walki o cele, które już z samej nazwy wydają się ważne. Pół biedy, jeżeli ktoś wpaja nam od dzieciństwa „antyczne” niemal już, niedoświadczane wokół nas ideały, gorzej kiedy jedynym odniesieniem staje się niematerialna wizja wspomnień głoszonych przez obcych ludzi, którzy nic nas  nie obchodzą, nic dla nas nie znaczą, o niczym ważnym nie mówią… Odchodzą z każdą zimą i już nigdy nie powrócą.

Kiedy znikną już Świadkowie Ideałów i sensu walki o wolność, kto nam pozostanie? Podręczniki historii przerabiane z przymusu w szkołach, których treść staje się tak ulotna i niepraktyczna, że wraz z końcem edukacji ucieka przegoniona przez najbardziej błahe troski codzienności, przez uciechy i zabawy, przez nieustanną gonitwę sukcesów zawodowych, planów na przyszłość.

Kiedy znikną Świadkowie Ideałów, czy ideały będą coś znaczyć? Czy może staną się tylko pustymi hasłami, dodatkowo obciążającymi i tak już ciężki plecak szkolny? Przysłowie mówi „od przybytku głowa nie boli” i chyba jest w tym odrobinę racji. Ten brak bólu sprawia, że zapominamy o tym, co ważne, trwając w błogim stanie pomyślności, konsumpcji, nieustannych zakupów, coraz szybszej informacji, która wyprzedza już bieg zdarzeń i to w kilku wariantach, tak aby wyczerpać wszystkie możliwości. Przybytek coraz większy i większy, zasłania nam to, co było, opowieści Świadków, ich historie, ich przemijanie. Zniewala nasze zmysły nie pozwalając sercu się wzruszyć, zachwycić i zrozumieć sens walki o istnienie, o godność – którą podejmowali nasi przodkowie.

Pozostaje przecież jeszcze wiara! Wiara na pokaz, mechaniczna, bez wyrazu i zrozumienia, wiara jako komfort spełnienia społecznego nakazu, wiara skomercjalizowana, raz na jakiś czas, w wybranych fragmentach, niedopowiedziana, opacznie zrozumienia… Coraz ciężej wierzyć nam sercem i nawiązać dialog w modlitwie, trudniej zrozumieć sens i doświadczyć tego sensu, doświadczyć wiary – tej prawdziwej. Skoro więc Bóg staje się przeżytkiem, obciachem mówiącym o naszym słabym umyśle, cóż pozostaje? Co obudzi w nas ideały, cnoty, wartości moralne, skoro na nic nie mamy już czasu?

Świat należy do szaleńców, którzy wbrew wszystkiemu próbują czuć i doświadczać, w cichości, bez pośpiechu, w walce ze światem materialistycznym do szpiku kości, ze światem hedonistycznym . Tylko walcząc, ponosząc porażki i zwycięstwa, można stać się Świadkiem Ideałów. Skoro nie dane jest mi walczyć o wolność narodu, niepodległość Państwa, prawo do wiary, będę chociaż walczył ze światem mi współczesnym, który z wyraźną satysfakcją próbuje zrobić ze mnie zacofanego idiotę, być może to nic w porównaniu z moimi przodkami, ale od czegoś trzeba zacząć, trzeba coś zrobić, by wzbudzać nowych Świadków.

Marcin Kopij