Wiersze Karoliny Kij

Karolina Kij ma 18 lat. W tym roku zdaje maturę. Jest uczennicą I Liceum Ogólnoszktałcącego w Głogowie. Jej pasją są języki obce. Marzy o studiowaniu filologii angielskiej. Swojego żółwia nazwała Wenus.

Pocieszanie

Dedykuję Temu, z którym lubię pić kawę nr 331

nie musisz zakładać kapci
dywan lubi dotyk kości i chrząstek
pod mięciutką skórą

chodź
wszyscy gdzieś pobiegli

moje ściany wiedzą
kiedy nie słuchać
lodówka- nie mruczeć
kran- nie chłeptać kropli
które są aluzją
do czerwonych strużek

nie bój się usiądź bliżej
zdejmij główkę
stara miska będzie jak
morze martwe

rozkaż jej nie drżeć
teraz wycisnę je
z wewnętrznej strony powiek
będą się opierały
ale tak trzeba na koniec
mocno wyżymać rzęsy

potem amputuję ci serce
złotą brzytwą Grochowiaka
masz do niego sentyment
więc odpryski farby
nie zetną nam uszu
ale tak trzeba na koniec

ta połówka serca
to już tylko ciastko z pleśni
wyrzucę ją
gołębiom na pożarcie

co najgorsze – już się stało
załóż główkę
chodźmy

na cmentarzu rośnie trawa

Pan Cogito o SB

Zbigniewowi Herbertowi,
wielkiemu …

Wracając z uczty u Nerona
Pan Herbert przewrócił się na klatce schodowej
Był tak skromny, że nie mówił o tym głośno.
Ze starannością młodego ucznia
subtelnie łączył bełkot moralisty
z hipokryzją taniego kabla.

Nie!
Pan Herbert padł ofiarą oszustwa!
Ci panowie, którym nigdy nic o nikim,
podawali się za
Sługi Boże.
A on był przecież wiernym
(przyjacielem).

Przyjaciele mu podziękują.
W zaświatach.

Pan Cogito się do nich dołączy.
Wszak po najbardziej udanych ucztach
Pan Herbert psalmował:
Pan Cogito – ad leones!
Pan Cogito – ad leones!

Pan Cogito podziękuje słowami,
których nauczył go autor:

i nie przebaczam zaiste nie w mojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradziłeś o świcie

Erotyk zakochanej

Jestem niepoprawna.
Za każdym razem kiedy mnie spotykasz
patrzę ci prosto w oczy
i upijam się zielonym winem.

W torbie chowam puste butelki-
na zapach, który kradnę.
Kiedy do mnie mówisz układam go
równiutko, żeby zmieściło się
jak najwięcej.

Segreguję uśmiechy
bardziej przez wyrachowanie
niż przykładność.
Chcę je mieć pod ręką
jeśli twoja będzie daleko.

Jestem niepoprawna.
Kiedy spuszczasz wzrok
kradnę całe
twoje ciało.

Wierzchnia część twoich rzęs wie,
jaka jestem naprawdę.
Przytrzymuję je
ustami
z odległości kilku patyków –
nie powiedzą nic.

Gdybyś mnie zapytał
jak chcę pisać wiersze,
powiedziałabym ci:
chcę się w ciebie owijać
jak w papier
i odciskać zmysły w rozgrzanym wosku
siebie,
a potem ciąć
na kawałki.