Gdy pasja obsesją się staje – czyli o tzw. przypadku otaku.

Był rok bodajże 1997, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z pojęciami manga & anime. Oczywiście, wcześniej japońskie animacje nie były mi obce – wspaniała stacja Polonia 1 raczyła wszak młode pokolenia Polaków od dawna wszelkiego rodzaju, jak to określali niektórzy niezorientowani w temacie, „zboczonymi/głupimi/wrzaskliwymi/brutalnymi/mózgotrzepnymi/(wstaw dowolny przymiotnik o negatywnym wydźwięku) bajkami skośnookich” – brakowało tylko odpowiedniego nazewnictwa dla zjawiska. Rok 1997 był również o tyle dla polskiego fandomu przełomowy, że to właśnie wtedy, w czerwcu,  ukazał się pierwszy w Polsce magazyn dla fanów japońskiej kreski – jego tytuł brzmiał „Kawaii” (japoński zwrot oznaczający coś kochanego, miłego, pożądanego, bardzo lubianego).  Fakt, że coraz więcej osób zaczęło się deklarować jako miłośnicy mangi albo przynajmniej jako osoby, które wiedzą, „z czym to się je”, polski rynek m&a zawdzięcza głównie emisji „Czarodziejki z Księżyca” na Polsacie, za której to sprawą w naszym kraju rozpoczął się istny boom na wszystko, co ma wielkie oczy i mieni się feerią barw na ekranie telewizora. ;)

Tokyo Game Show 2004 - cosplay fanów gry Final Fantasy XIIJednak nie o historii mangi w Polsce chciałam pisać. Wraz z mangą powiązane jest zjawisko tzw. otakizmu, który również i do nas z Kraju Kwitnącej Wiśni przywędrował, chociaż nie obserwujemy w Polsce takiego jego nasilenia, jak w Japonii. A przede wszystkim – słowo to utożsamiane jest u nas z wielkim fanem mangi i anime, może nieco dziwakiem, ale w gruncie rzeczy osobnikiem niegroźnym. Sprawa zupełnie inaczej wygląda w Japonii – tam wyraz ten posiada zabarwienie jednoznacznie pejoratywne i wzbudzające niechęć, by nie powiedzieć, że niejednokrotnie i strach. Dlaczego? Kim tak naprawdę jest „rasowy otaku”?

Japońskie „otaku” często jest zastępowane na Zachodzie zwrotem „geek”. Tymczasem znaczenia tych słów tylko częściowo się pokrywają. Geekiem można nazwać kogoś, kto, jak podaje wikipedia, „(…) dąży do pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby.”, ponadto jest „(…) określeniem pozytywnym dla osoby o szczególnie ukierunkowanych zainteresowaniach i wysokiej inteligencji.”

Słowem: pasjonat i zapaleniec. Natomiast termin „otaku” w samej Japonii tłumaczony jest na różne sposoby. Pierwotnie był to zwrot grzecznościowy („Pan/Pani/Ty”), z biegiem czasu zaczęto określać tak również domownika („o-taku” – dosłownie „twój dom”). Dziś „otaku” to w terminologii Japończyków maniak, którego hobby pochłonęło do tego stopnia, że całkowicie odciął się od realnego świata. I owym hobby wcale nie musi być manga, jak mniema dość duża część obcokrajowców. W Japonii mówi się o otaku filmów, otaku sprzętu wojskowego, otaku konkretnego zespołu muzycznego, gier komputerowych, itd.

Pokój zagorzałego otaku„Prawdziwy” otaku nie potrafi normalnie funkcjonować w społeczeństwie – dla kogoś takiego pasja zmieniła się w obsesję. I tak np. otaku mangi całe dnie spędza w domu na oglądaniu ulubionych produkcji, czytaniu komiksów, szkicowaniu, tworzeniu modeli i celuloidów oraz figurek bohaterów. Więcej nawet – zna na pamięć kwestie wypowiedziane przez swoją ulubioną postać, a w szafie przechowuje idealną, przeważnie samodzielnie wykonaną kopię jej stroju, wraz z innymi charakterystycznymi rekwizytami (przebieranie się za fikcyjnych bohaterów zwane jest „cosplay’em”). Wydaje fortunę na najnowsze mangowe publikacje – nawet, jeśli miałoby to oznaczać przeznaczenie całej swojej pensji i wyrzeczenie się jedzenia na najbliższe „-naście” dni, rozpad rodziny, zerwanie kontaktów z przyjaciółmi – o ile można mówić, że jeszcze jakichś przyjaciół taki wyalienowany człowiek ma…

Tsutomu MiyazakiZatarcie granic między tym, co rzeczywiste, a światem fikcji kilkakrotnie doprowadziło nawet do tragedii. Pod koniec lat 80. miała miejsce w Japonii seria brutalnych zabójstw młodych dziewcząt. Morderca przesłał ich szczątki, wraz z dokładnym opisem zadawanych tortur, rodzicom ofiar, używając pseudonimu Yuko Imada, imienia jednej z mangowych bohaterek. Policji udało się uchwycić sprawcę – okazał się nim Tsutomu Miyazaki (współczynnik IQ 135; studiował anglistykę na Uniwersytecie Meiji; zawodowo czynny jako fototechnik), którego prasa określiła mianem „The Otaku Murderer”. Nie bez powodu. W mieszkaniu mężczyzny znaleziono ponad sześć tysięcy filmów pornograficznych, horrorów i anime z nurtu lolicon (nazwa zaczerpnięta od „kompleksu Lolity”). Media wszczęły rwetes, że wszyscy otaku to ludzie pokroju Tsutomu – niesłusznie. Większość z nich to ludzie zagubieni, samotni, którzy nie potrafią sobie radzić z prawdziwym życiem, zamknięci w czterech ścianach swoich domów. Zatracanie się w świecie wyobraźni to w rzeczywistości rozpaczliwy krzyk o to, by ich w końcu dostrzeżono, zauważono ich problemy i potrzeby.

Także przez głośny kilka lat temu zamach dokonany w tokijskim metrze oberwało się tej „subkulturze”. Odpowiedzialna za niego „Sekta Najwyższa Prawda” drukowała komiksy, w których zawarte zostały idee zaczerpnięte ze znanych mang, takich jak np. Akira czy Space Battleship Yamato. Do kilku innych skrajnych przypadków, już spoza świata fanów mangi, można z pewnością zaliczyć samobójstwo grupy fanek zespołu muzycznego „Take That”, którego dokonały po rozpadzie kapeli, czy samopodpalenie się młodego Koreańczyka podczas mistrzostw świata w piłce nożnej Korea-Japonia 2002 – w liście, jaki zostawił, napisał, że ulubioną drużynę chciał w ten sposób… wesprzeć siłą swego ducha.

AkihabaraAle wróćmy do tej „jaśniejszej” strony życia otaku. Ich prawdziwą mekką jest tokijska dzielnica Akihabara, znana też jako Electric Town lub Akiba. To właśnie do tego bajecznego miejsca ściągają też tłumy spragnionych wrażeń turystów – za okazaniem paszportu można tu bowiem kupić bez cła wszelakie elektroniczne cuda, akcesoria komputerowe i nowości wydawnicze (książki, mangi, filmy, albumy muzyczne) po atrakcyjnych cenach. Po całym kraju natomiast rozsiane są sklepy specjalistyczne, z kategorii „tylko dla fanów”. W branży mangowej niekwestionowanymi potentatami są „Animate” oraz „Tora no Ana”. Oprócz komiksów i animacji ich asortyment stanowią także figurki, soundtracki, plakaty, kubki, breloczki, karty kolekcjonerskie, gry komputerowe, koszulki (a nawet bielizna) z motywami z najpopularniejszych serii. Najwierniejsi otaku, stali klienci, otrzymują tzw. pointo-kado, czyli kartę do zbierania punktów, upoważniającą do okresowych promocji i otrzymywania firmowych prezentów. Również z myślą o nich tworzy się kawiarenki mangowe – można sobie poczytać w nich komiksy, a jednocześnie uraczyć podniebienie zieloną herbatą.

Poza Japonią, o czym wspomniałam we wstępie, otaku oznacza po prostu fana. W Japonii, gdy określimy kogoś mianem otaku, możemy nieumyślnie zrobić sobie z niego wroga, obrazić. Nad fenomenem otakizmu dyskutowano już nieraz i, jak dotąd, nikomu tak naprawdę nie udało się przedstawić jednoznacznie obrazu tego zjawiska, ustalić konkretnej, w pełni zadowalającej definicji. Jedno jest pewne – i najbardziej zagorzały japoński mangomaniak, który dostaje drgawek, niczym narkoman będący na głodzie, gdy nie posiada środków na zakup kolejnego komiksu, i niemiecka nastolatka ‚zakochana na śmierć’ w swoim muzycznym idolu (Billu Kaulitzu z Tokio Hotel, powiedzmy), która z tego powodu zrywa wszelkie kontakty ze swoimi męskimi znajomymi, i amerykański czternastolatek namiętnie zagrywający się przez 24h na dobę w Quake’a, by któregoś dnia pójść do szkoły i posłać, tym razem już naprawdę, serię z uzi w stronę kolegów – oni wszyscy są otaku w tej najbardziej sfiksowanej postaci, stracili kontakt z rzeczywistością. A to, co robią, nie  jest już pasją, tylko ucieczką przed prawdziwym życiem.

Danuta Duszeńczuk


Wszystkim zainteresowanym problematyką otakizmu polecam następującą „lekturę uzupełniającą”:

Artykuły z magazynu „Kawaii”:

  • „Otaku”, nr 1, czerwiec 1997r.
  • „Otakizm”, nr 31, kwiecień/maj 2001r.
  • „Dyskusja się rozwija – Otaku”, nr 40, październik/listopad 2002r.
  • „Manga a konflikt pokoleń”, nr 41, grudzień 2002r./styczeń 2003r.

Artykuły z magazynu „MANGAzyn”:

  • „Mangowe zakupy w Japonii”, nr 1/2004.
  • „Fan u specjalisty”, nr 2/2004r.

Jeden z filmów dokumentalnych o otakuProdukcje filmowe i anime:

  • Genshiken
  • Otaku no video
  • Comic Party
  • Densha otoko
  • Welcome to the NHK!
  • Otaku Unite!
  • Otaku in USA
  • Otaku’s in Love (Koi No Mon)