Katusze czytania
Spotkałem człowieka tak nieoczytanego,
że musiał cytaty z klasyków wymyślać sam.
(Stanisław Jerzy Lec)
„Czytać książki? A po co? Przecież to strata czasu!” – ciekawy cytat, nieprawdaż? Zastanawiacie się, kto mógł wypowiedzieć takie słowa? Któż to w takiej pogardzie ma ów przedmiot wielkiej mądrości? Był to, ni mniej, ni więcej tylko… licealista. Chluba i przyszłość narodu! Nadzieja ojczyzny, która w przyszłości winna zasilić szeregi polskiej inteligencji, by w Polsce żyło się lepiej i dostatniej! I taki nie czyta książek?! Coś tu chyba jest nie tak?!
Powszechnie wiadomo, jakie korzyści niesie czytanie. Książki uczą (i to nie tylko podręczniki), kształtują osobowość, uwrażliwiają, poszerzają i wzbogacają słownictwo, wreszcie dostarczają niezłej rozrywki. I to wszystko jest dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Wystarczy wyłączyć telewizor – co jednak okazuje się być rzeczą, co najmniej trudną do wykonania (wydawać by się mogło, że niektóre telewizory, wskutek nadmiernego użytkowania, utraciły wyłącznik na drodze ewolucji)- i skierować swe kroki ku najbliższej księgarni. W tym momencie zapewne podniesie się larum, że jak to „ku księgarni”, że książki są drogie i nie na kieszeń przeciętnego Kowalskiego, z pensją „poniżej średniej krajowej”.
To po części prawda, jednak warto zauważyć, że remedium na przypadłość o nazwie „za drogie” (przynajmniej jeśli chodzi o książki) wymyślono już jakiś czas temu – biblioteka. Nie znajdziemy w niej może pozycji najświeższych, ale większość poszukiwanych i przydatnych książek już tam jest i czeka na potencjalnego czytelnika! Fakt – wiele z nich zostało już nadgry-zionych zębem czasu – jednak dostęp do nich jest właściwie darmowy i nieograniczony.
W dodatku taka rozpadająca się książka ma ten atut, że idąc gdzieś nie musimy zabierać jej w całości – czasem wystarczy kilka, kilkanaście (w zależności od tego, jak dużo mamy czasu) stron! Czyż to nie interesująca oszczędność miejsca – tak istotna w dobie powszechnej miniaturyzacji – oraz możliwość planowania coraz to szybciej uciekającego czasu?
Przyczyn jest kilka. Wpływ domu jest tutaj jednym z ważniejszych czynników. „Nieczytaci rodzice”, którzy cały czas (albo jego większą część) spędzają przed „wyewoluowanym telewizorem”, są przykładem dla dziecka, że żyć bez książki się da, że od tego się nie umiera. Kontaktu z książką takie dziecko nie ma, nikt mu nie czyta bajek, nie rozbudza w nim chęci obcowania ze słowem pisanym (a nie wyszczekiwanym w zawrotnym tempie z głośnika telewizora). Zaprawdę powiadam Wam, rodzice: nieczytanie dziecku książek, jest drugim z najważniejszych -po zostawieniu go jedynakiem-karygodnym postępkiem wobec niego. Wszystkie następne przyczyny są jedynie, w większym lub mniejszym stopniu, skutkiem tego. Dostępność mass mediów, telewizji, gazet, internetu, jest także ,po części, zagrożeniem dla książek. Po części, bo zależy w głównie od kategorii człowieka. Zależy od tego, czy -pomimo obecności łatwo dostępnych źródeł błyskawicznej informacji- potrafi zaangażować się w tę czasochłonną i wymagającą morderczego wysiłku (ruch gałek ocznych i przewracanie kartek) czynność. Kolejnym, wynikającym ze sposobu wychowania, powodem nieczytania jest właśnie to, że na przeczytanie książki trzeba czasu. Ludziom przeliczającym czas na pieniądze, książka zupełnie się nie kalkuluje. Bywa i tak. Nie wiedzą, co tracą.
Ależ ze mnie pesymista i czarnowidz, prawda? Tylko narzekam, że nie czytają, nie kupują, wymieniam przyczyny… Ale na całe szczęście nie jest jeszcze tak źle. Fakt, faktem – w zeszłym roku tylko około jednej trzeciej Polaków nabyło drogą kupna książkę (w ekstremalnych przypadkach – książki). Jednak księgarnie nie plajtują, wręcz przeciwnie – mają się dobrze. Tak przynajmniej jest w Głogowie (może dlatego, że są tu jedynie dwie?). A biblioteki? Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żebym, wchodząc do wypożyczalni lub czytelni, nie spotkał ani jednego czytelnika, zawsze ktoś jest i czegoś szuka. Dobrze. Ślicznie. Pięknie.
Różnego rodzaju organizacje też nie pozostają obojętne na spadek liczby czytanych książek. Przykładem może być kampania „Cała Polska czyta dzieciom”, w którą zaangażowała się Telewizja Polska oraz cały panteon polskich sław filmowych. Obchodzi ich więc, jaki poziom inteligencji będzie reprezentować nasz naród za naście lat.
Jeśli ten wywód jeszcze kogoś nie przekonał do sięgnięcia po lekturę , mam w zanadrzu jeszcze jeden argument- dla praktyków. Książka może mieć jeszcze inne funkcje. Chodząc z nią na głowie, kształtujemy sylwetkę, gdy dźwigamy ciężkie tomiszcza – trenujemy bicepsy i tricepsy, chwiejące się biurko też nie będzie nam straszne, gdy mamy książkę… Ale najpierw ją przeczytajmy.